Menu

default_mobilelogo

„Poczułam niepokojący chłód. Gdzieś tam w syndykacie ktoś dotknął mojego ciała. — To walka, której nie możesz wygrać. Nie okaleczaj syndykatu, moja śliczna — powiedział miękkim głosem. — On nigdy nie miał być maszyną do zabijania, z kolei zarządzanie nie jest twoją mocną stroną. Nie popadaj w skrajności. Jedyne, czego wszyscy w Archonie chcemy, to chronić ciebie. Ciebie i twój cudowny dar. Jeżeli musimy odciąć ci skrzydła, aby powstrzymać cię od rzucenia się w ogień, mech tak się stanie. — Wyciągnął dłoń. — Chodź do nas, Paige. Chodź do mnie. Możemy tego wszystkiego uniknąć. Zaskoczył mnie. Wiedzieliśmy o tym obydwoje. Ale jeżeli wydawało mu się, że mnie przestraszy, to będzie się musiał bardziej postarać. Kolejny dreszcz. Poczułam, że wypadam z podświadomości obcego, że wracam w objęcia zaświatów. — Prędzej spłonę żywcem — odrzekłam.

 

Mój mózg był jak płynna masa, wyślizgiwał się przez nos na zewnątrz. Musiałam opuścić ciało, nabrać powietrza we własne płuca... Ktoś złapał mnie za ramię. Ktoś do mnie mówił, powtarzał moje imię. Zerwałam maskę z tlenem, otworzyłam drzwi i wysunęłam się z auta, z trudem łapiąc oddech. Gwałtowny ruch rozerwał szwy i na ciele poczułam krew. Jaxon Hall był zdolny do wielu rzeczy, ale nie mogłam uwierzyć w to, że cały czas stał po stronie Sajonu. Zrobił karierę, żyjąc w cieniu mojego wroga. Rany odniesione w czasie rozgrywek paliły piekielnym bólem, który pulsował w stronę pleców. Zanurzyłam się w nocnych ciemnościach[1].

[1] Shannon Samantha, Pieśń jutra. 2017, s. 13.