Menu

default_mobilelogo

„Dobrze mi było samej – ducha domu poznaje się lepiej w samotności. Szłam bardzo powoli, oglądając stare ryciny na ścianach. Wszędzie w Scoatney człowiek jest tak dotkliwie świadomy przeszłości: to jak czyjaś obecność, jak pogłaskanie powietrza. Nie czuję tego często u nas w zamku; może był zbyt wiele razy przebudowywany, a najstarsze części wydają się tak całkowicie odległe. Tu, w Scoatney, nastrój pewnie też tworzą piękne stare meble”[1].

„O, mój Boże, Topaz naprawdę gotuje jajka. Nikt mi nie powiedział, że kury wysłuchały naszej modlitwy. Ach, wspaniałe kury! Myślałam, że na kolację będzie tylko chleb z margaryną, a ja nie mogę się przyzwyczaić do margaryny tak, jakbym chciała. Dziękuję niebiosom, że nie ma jakiejś formy chleba tańszej od chleba”[2].

„Piszę, siedząc na kuchennym zlewie. To znaczy — trzymam -w nim nogi: reszta mnie siedzi na blacie suszarki, którą wymościłam kocykiem naszego psa i ocieplaczem na dzbanek do herbaty. Nie mogę powiedzieć, żeby było mi naprawdę wygodnie, no jest coś przygnębiającego w zapachu karbolowego mydła, ale tylko do części kuchni dochodzi jeszcze trochę światła dziennego. I wiem już, że siedzenie w miejscu, gdzie się wcześniej nigdy nie siedziało, może być inspirujące - swój najlepszy wiersz napisałam na kurniku. Ale i tak nie był to dobry wiersz. Stwierdziłam, że moja poezja jest tak zła, że nie wolno mi pisać nic więcej”[3].

 


[1] Smith D.: Zdobywam zamek. 2013, s. 131.

[2] Tamże, s. 14

[3] Tamże, 7.