Menu

default_mobilelogo

„Od ośmiu lat śniłam o ogniu. Drzewa zapalały się, gdy obok nich przechodziłam, płonął ocean. Słodki dym osiadał na moich włosach, a rano czułam jego zapach na poduszce. Mimo wszystko, obudziłam się w momencie, gdy zaczął płonąć materac. Ostra chemiczna woń kontrastowała z mglistą słodyczą dymu z moich snów; te zapachy różniły się jak dwa gatunki jaśminu: indyjski i kalifornijski, przywiązanie i rozłąka. Nie sposób ich pomylić.

Stojąc pośrodku pokoju, zlokalizowałam źródło ognia. Z końca łóżka wystawał równy rząd zapałek. Zapalały się jedna po drugiej, jak gorejące słupki pomiędzy metalowymi rurkami. Z przerażeniem patrzyłam jak zajmowały się ogniem w tej krótkiej, paraliżującej chwili miałam znowu dziesięć lat i odczuwałam desperację i nadzieję, jakich nie czułam nigdy wcześniej.

Ale goły materac nie palił się jak osty w październiku. Zaczął się tlić i zgasł. Były moje osiemnaste urodziny”[1].

(…)

„Ogień był on nas wszystkich. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin”[2].

 


[1] Diffenbaugh V., Sekretny język kwiatów. 2011, s. 11.

[2] Tamże s. 12