„Niewykluczone, że zabiłem trzech moich najlepszych przyjaciół. Niewykluczone, ponieważ opinie w tej kwestii są dość podzielone”[1]
„Niekiedy na kilka sekund zapominam, że odeszli. Na przykład, gdy słyszę w szkole o zbliżającej się imprezie czy próbach do nowego przedstawienia. Kiedy czytam o nadchodzącej premierze filmu lub gry komputerowej. Chodzi o sytuacje, które zwykle przeżywaliśmy wspólnie. Pojawia się iskra ekscytacji. Pojawia się i niemal natychmiast znika, wyparowuje, jakby powietrze miało większe prawo do mojego szczęścia niż ja sam. Ktoś mógłby się spodziewać, że wraz z upływem czasu, rosnącym dystansem do ich śmierci takie chwile będą mnie spotykać coraz rzadziej. Tymczasem w miarę jak lato ustępuje przed naporem jesieni, przydarza mi się to coraz częściej.
Słyszałem, że osoby tracące jakąś kończynę odczuwają tak zwane bóle fantomowe - nieistniejąca ręka czy noga piecze ich, swędzi, jakby ciało zapomniało o amputacji.
Ja żyję z trzema takimi fantomami”[2].
„Dość rzadko mamy okazję pokochać człowieka za to, że uratował nas przed utonięciem lub wyniósł z płonącego budynku. Najczęściej ludzie zasługują na naszą miłość dzięki temu, że ratują nas na milion banalnych, drobnych sposobów przed samotnością”[3].
[1] Zentner J., Goodbey Days. Warszawa, 2017.
[2] Tamże, s. 252
[3] Tamże, s. 299