Menu

default_mobilelogo

Wytrzymasz, ma chérie.

Skąd wiesz?

Z powodu brylantu w kieszeni twojego płaszcza. Zostawiłem go tutaj, by cię chronił.

Dotąd naraża mnie na same niebezpieczeństwa.

Więc dlaczego dom nie został trafiony? Dlaczego się nie zapalił?

To tylko minerał, tato. Kamyk. Człowiek może mieć szczęście albo pecha. Wszystko opiera się na prawdopodobieństwie i fizyce, pamiętasz?

Żyjesz.

Żyję wyłącznie dlatego, że jeszcze nie umarłam.

Nie otwieraj puszki. Usłyszy cię. Nie zawaha się zabić.

Bez przerwy pojawiają się pytania. Marie-Laure ma wrażenie, że jej mózg za chwilę eksploduje. Siada na stołku od fortepianu na końcu poddasza i dotyka dłońmi nadajnika Étienne'a, starając się zrozumieć przeznaczenie poszczególnych części - tu jest fonograf, tu mikrofon, tu jeden z czterech przewodów podłączonych do pary akumulatorów - gdy nagle słyszy coś pod sobą. Głos”[1].

„ZAĆMA WRODZONA. OBUOCZNA. Nieuleczalna. "Widzisz? - pytają lekarze. - Widzisz?". Marie-Laure już nigdy niczego nie zobaczy. Miejsca, które dawniej wydawały się znajome - czteropokojowe mieszkanie dzielone z ojcem, kwadratowy, otoczony drzewami placyk na końcu ulicy - stały się labiryntami pełnymi niebezpieczeństw. Szuflady zawsze są nie tam, gdzie powinny. Toaleta to otchłań. Szklanka wody jest za blisko, za daleko; palce Marie-Laure są za duże, zawsze za duże.

Czym jest ślepota? Dłonie Marie-Laure napotykają pustkę w miejscu, gdzie powinna być ściana. Tam, gdzie powinna być pustka, kaleczy ją w goleń noga stołu. Na jezdni warczą samochody, w górze szepczą liście, słychać szum krwi w uchu wewnętrznym. Na klatce schodowej, w kuchni, nawet obok łóżka Marie-Laure rozlegają się głosy zrozpaczonych dorosłych: - Biedne dziecko...”[2]

 


[1] Doerr A., Światło, którego nie widać. 2015, s. 453.

[2] Tamże, s. 41.