Karton starych zdjęć.
Listy policzonych słów.
Kartki ze wspomnień.
„Trzecia klasa. Przyjęcie w szkole z okazji jego powroty Znów zachorował i opuścił trzy miesiące. Cała klasa zrobiła dla niego kartki z życzeniami. Pani Wilson poleciła wszystkim, by napisali haiku, ponieważ tak bardzo je lubił. Na zdjęciu wyglądał na zmęczonego, ale szczęśliwego. Pozostałe dzieci otoczyły go kręgiem. Miał czapeczkę bejsbolową, która była na niego za duża. Jako jedyny w szkole mógł nosić czapkę podczas lekcji.
Czwarta klasa. Pozowali w strojach do piłki nożnej przed pierwszym meczem. Oboje wyglądali na podekscytowanych. To byt najlepszy rok Marka, w ogóle nie chorował. Wydawało się niemalże, że cała ta sprawa to był jakiś okropny czteroletni koszmar, który został za nimi. Do zdjęcia dołączony był liścik, który Mark zostawił w kryjówce na początku roku. „Wyniki dobre" — powiadomił swoim niewyraźnym pismem. „Uczcijmy je dziś pizzą. Masz ochotę wpaść?". Jess pociągnęła nosem, patrząc to na zdjęcie, to na wierszyk.
Następna była pocztówka, którą jej dał podczas wakacji przed piątą klasą. Tego lata Mark bardzo się zakręcił na punkcie górskiej wspinaczki. Jego dziadek był świetnym alpinistą i podarował mu książkę o wspinaniu, a chłopiec czytał ją ciągle od nowa. Nauczył się wszystkiego, co mógł. Wspinaczka stała się jego potajemną pasją Nie zdradzał się z tym przed rodzicami, bo byli nadopiekuńczy, jak twierdził. Nie zwierzał się też kolegom, ponieważ by tego nie zrozumieli. Byt za mały i zbyt chorowity, żeby chodzić Ale powiedział Jess, jej mówił wszystko”[1].
[1] Gemeinhart D.: Cała prawda. 2016, s. 93-94